poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Przepraszam was .

Przepraszam was, ale notka przez kilka najbliższych dni się nie ukarze.
To znaczy mam w połowie napisany 6 Rozdział i nie wiem dalej jak go rozegrać...
W połowie Rozdziały urwała mi się wena...Może dlatego, że chora jestem ;/ I powoduje też kompletny brak czasu...
Postaram się go napisać w najbliższym czasie.

Pozdrawiam was i buziaczki :*

czwartek, 28 marca 2013

Rozdział 5.

Zrobiłam krok w przód stając przy Itachim. Miałam przymknięte oczy, z mojej twarzy nie schodził uśmieszek. Na głowach obaj mieliśmy słomiane kapelusze, do których przywiązany był dzwoneczek.
- Akatsuki - usłyszałam ciche warkniecie od, któregoś członka Konohy. Spojrzałam przed siebie i ujrzałam różowowłosą. Sakura o ile pamięć mnie nie myli. Obok niej stał nie kto inny jak słynny Kakashi Hatake, tuż obok niego starsza kobieta i chłopak… Te blond włosy, te błękitne oczy, podobne rysy twarzy lecz pomieszane trochę z matka i ojcem. Bez wątpienia to był on...
- Naruto Uzumaki pójdziesz z nami - katem oka spojrzałam na Itachiego, który podniósł palec pokazując na blondyna. Uzumaki? Spojrzałam ponownie na blondyna. Stał zaciskając pięść z zimnym wyrazem twarzy. Opanowany jak Minato? A może się mylę?
- Nie dość, że dwa dni temu zabraliście Garę to teraz przyszliście po mnie? - usłyszałam jego cichy zimny głos. Żadne z nas nie odpowiedziało. Gara o ile pamięć mnie nie myli to ten jinchūriki z Wioski Piasku, o którym mówił Pein. Czyżby go schwytali? No popatrz. Katem oka spojrzałam na Uchihe, który ściągnął słomiany kapelusz rzucając go na bok. 
- Nie obchodzi nas jakiś Gara - chłodny głos Itachiego przeniósł się po lesie.
- Wy gnoje! - krzyknął blondyn biegnąc w naszą stronę. A jednak nie jest taki sam jak ojciec, przynajmniej ma coś po matce. Nim ruszył, przed nim stanął Hatake zagradzając mu przejście.
- Opanuj się Naruto... to nie są zwykli shinobi. Twój głupi ruch, a ty możesz być następny po Garze. -odpowiedział Kakashi z odsłoniętym sharinganem.
- Pamiętaj, że jest to człowiek, który wymordował swój cały Klan. Itachi Uchiha - dodał.
- Brat Sasuke? Itachi Uchiha - na twarzy różowowłosej pojawiło się małe zdziwienie. No cóż skoro wszyscy kojarzą Uchihe to nie będę gorsza prawda? Ściągnęłam powoli kapelusz z głowy, rozpięłam płaszcz do połowy patrząc na zdziwienie Hatake.
- Yuna?! - jego źrenice się powiększyły, lecz po chwili zmienił wyraz twarzy na groźną.
- Witaj Kakashi - na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech.
- To ty byłaś w źródłach... Przedstawiłaś mi się jako Ayumi - odpowiedziała Sakura.
- Prawda, żeby nie wzbudzić podejrzeń jako shinobi Liścia powinnaś takie rzeczy wiedzieć. Chyba was tego uczyli prawda? - spojrzałam na nią.
- Kakashi-sensei kim jest ta dziewczyna?! - wykrzyknął blondyn, zmarszczyłam brwi. Czyli nie wie o mnie.
- Yuna Namikaze, siostra Czwartego Hokage - nie obchodziło mnie spojrzenie innych. Skupiłam się na wyrazie twarzy Naruto, która z sekundy na sekundę robiła się coraz bardziej blada i zdziwiona. Czyżby załapał kim jestem?
- Siostra Czwartego... - na jego ustach pojawił się kpiarski uśmieszek.
- Jak ktoś taki jak ona może się nazywać w ogóle siostrą Czwartego?! - krzyknął blondyn, domyślam się że chyba nie wie kim był dla niego Minato.
- Nie zasługuje w ogóle na miano jego siostry! Gdyby to był mój brat szedł bym jego śladami...Chociaż nim nie jest i tak to robię - dodał. Zacisnęłam dłoń w pięść.
- Ktoś taki jak ona w ogóle nie powinna się nazywać...
- Wystarczy Naruto - przerwał mu Hatake.
- Gdybyś znał prawdę to kim był Czwarty zmienił byś zdanie - mój ton był tak zimni, że sama zdziwiłam się sobie.
- Jaką prawdę? - zapytał Uzumaki.
- Czyżby starszyzna cię nie uświadomiła? - zakpiłam.
- O czym? - jego ton znacznie złagodniał.
- To, że czwarty był... - nie dokończyłam ponieważ za mną pojawił się Hatake, atakując mnie Chidori.
- Naruto atakuj! I nie słuchaj ich mówią to byś uwolnił moc Kyuubiego! - krzyknął Kakashi.
- A ciebie pośle tam gdzie powinnaś skończyć już dawno. Chidori! - dodał krzycząc. Uśmiechnęłam się delikatnie. Moje ciało zmieniło się w milion kryształków. Pojawiłam się obok Hatake chcąc go kopnąć lecz zablokował mój cios. 
- Wiesz że to był błąd Hatake?! - zaśmiałam się, a z mojego ciała wyrosły ostre kryształy, nie zdążył odskoczyć i zraniłam go w prawe ramię. Moja walka dopiero z szarowłosym się zaczynała.
Minęła może godzina po spotkania z shinobi z Liścia. Nie powiem był silny w końcu to uczeń Minato.
- Rokkaku Shuriken: Ranbu! - krzyknęłam rzucając w stronę Hatake dwa shurikeny. Złączyłam dłonie w pieczęć dzięki, której moje shurikeny rozmnożyło się na kilka innych. Kiedy Hatake je sprawnie odbijał mój atak, wykonałam kilka pieczęci.
- Crystal Release: Crystal Needles! - wokół niego pojawił się kryształ blokując jego ruchy. Mógł jedynie ruszać głową. Uśmiechnęłam się i spojrzałam w stronę Itachiego. Uchiha stał nic nie robiąc, a Naruto biegał z Rasenganem?! Opanował Rasengana? Hmm masz być z czego dumny Minato. Pewnie blondyn jest w genjutsu Itachiego i nie wie co robi. 
- To twój koniec Hatake - wykonałam pieczęcie i podskoczyłam do góry. Z mojej dłoni wyrosło długie, ostre i duże ostrze. Uderzyłam nim w samego Hatake. Moje kryształy, które go więziły rozprysły się na kawałeczki.
Stanęłam na ziemi i oddychałam ciężko . Moje źrenice się powiększyły ponieważ Hatake tam nie było. Nagle z ziemi wyrosła ręka, która mnie uderzyła i poleciałam w górę. Upadłam obok Uchihy. Z mojej wargi leciała stróżka krwi, powoli podniosłam się na nogi. Naruto został uwolniony z genjutsu Itachiego przez Sakure i staruszkę. Upadł na ziemie dysząc ciężko, lecz po chwili wstał jak by nigdy nic. To nie możliwe wręcz! Ja po genjutsu Itachiego leżałam w łóżko, a on tak po prostu wstał ?
Spojrzałam na Itachiego, który chwycił się za lewe oko.
- Wycofujemy się - odpowiedział Uchiha. Przytaknęłam. Miałam końcówkę chakry więc dużo byśmy nie zdziałali, a Itachi wciąż nie doszedł do siebie całkowicie po walce z tamtą dziewczyną.
- Nigdzie nie uciekniecie - doszedł do nas głos Hatake, który wykonał pieczęcie. Wokół nas pojawił się mur, który zamknął nas w pułapce. Dotknęłam muru palcami i poczułam ukucie.
- Ten mur wysysa z was chakre nie uciekniecie z niego - do naszych uszu doszedł głos szarowłosego. Spojrzałam na Itachiego, który stał z zamkniętymi oczami.
- Amaterasu! - krzyknął po chwili rozwalając mur, który płonął czarnymi płomieniami. Na resztkach sił Itachi ruszył do ucieczki, a ja za nim. Skakaliśmy z drzewa na drzewo. Czułam ich za sobą. Itachi stanął podpierając się drzewa. Jego oddech był cięższy niż wcześniej.
- Itachi! - jęknęłam stając koło niego. Koło naszych głów wbił się kunai z notka wybuchową. Odskoczyliśmy obaj, a za mną znalazł się Naruto z Rasenganem. Poczułam silne ramiona w pasie, które mnie objęły. Itachi. Ochronił mnie... Niestety nie dał rady całkowicie ominąć ataku i dostał Rasenganem w plecy, który zgasł. Czyżby nie wypał ? Upadliśmy na ziemię. Oddech Uchihy stał się jeszcze cięższy, a z jego ust poleciała stróżka krwi.
- Itachi... - szepnęłam.
- Uciekaj... – warknął ochryple. Wstałam z ziemi i stanęłam przed nim.  Wykonałam pieczęcie.Przymknęłam oczy. Moje włosy uniosły się lekko, a wokół mojego ciała zebrała się różowa chakra. Spojrzałam na blondyna, a moje źrenice zrobiły się czerwone.
- Naruto nie zbliżaj się do niej! - krzyknął Kakashi dobiegając z drużyną do Naruto. Trzymałam dłonie w pieczęci. Znalazłam się w ostrosłupie, a z jego ostrego szpica zaczęła pojawiać się świecąca kula.
- Shoton: Isshi Komyo - wyszeptałam. Z jego ostrza eksplodowała potężna fala ciepła.

Oczami Itachiego.
Pierwszy raz widziałem taką technikę. Eksplozję, którą wyrzuciła w ich kierunku była tak potężna, że porozwalała niektóre drzewa. To było niemożliwe by uciekli z tej techniki. Całe pole oświetliło się błyskiem różowej aury. Zasłoniłem oczy przy eksplozji. Dlaczego omijało to mnie? Czyżby polegała ta technika tylko na przeciwników, których chciała zabić? Spojrzałem na drożynę z Konohy i zmarszczyłem brwi. Cholerny Kakshi. Kiedy technika powoli osłabła dostrzegłem Yune, która wracała do normalnego stanu i spadała na ziemię. Cholera! Nie mogę się ruszyć ! Upadła na nogi kucając. Drzewa, które były przed nami w sumie ich już nie było tak jak shinobi z Konohy i tej staruszki. Dziewczyna klęcząc plunęła krwią i upadła na ziemię dysząc ciężko. Musiała ta technika ją wykończyć. Resztkami sił znalazłem się przy niej podnosząc ją powoli.
- Yuna? - szepnąłem patrząc na jej twarz. Otworzyła powoli oczy i spojrzała na mnie.
- Nic mi nie jest - uśmiechnęła się.
- Ale chyba gorzej z tobą - dodała. Spojrzałem na jej twarz, która była rozmazana. Przymknąłem oczy by wyostrzyć wzrok lecz na marne.

Oczami Yuny.
- Itachi... - podniosłam się. Spojrzałam za siebie w poszukiwaniu ludzi z Konohy.
- Uciekli... Kakashi za pomocą swojego sharingana przeniósł ich w inne miejsce - usłyszałam cichy szept Uchihy.
- Wiem... - westchnęłam i spojrzałam na niego. Pomogłam mu wstać i skierowaliśmy się w poszukiwaniu jakiegoś schronienia.
- Co to była za technika nigdy jej nie pokazywałaś
- Nie miałam po co... Jeszcze wiele nie wiesz o moich technikach - zaśmiałam się cicho. Ujrzałam mały uśmiech na twarzy Uchihy.
- Dziękuję... - szepnęłam na co nic nie odpowiedział. Przed nami stała opuszczona chatka. Postanowiliśmy się tam schronić. Musiałam wyleczyć rany Uchihy.
- Rozbierz się i połóż - zarządziłam.
- Najpierw wylecz siebie.- jego barwa znów przybrała chłodny ton.
- Nie muszę, moje ciało samo się regeneruje - uśmiechnęłam się na co spojrzał na mnie zaszokowany.
- Mówiłam, że wiele nie wiesz o moich technikach - uśmiechnęłam się. Uchiha ściągnął płaszcz i koszulkę z siebie. Spojrzałam na jego plecy na których rana była poważna.
- Miałeś dużo szczęścia, że Rasengan Naruto był niewypałem bo inaczej byś zginął - powiedziałam siedząc za nim i lecząc jego plecy.
- Wiem... - powiedział. Owinęłam jego ciało bandażem by zakryć ranę na plecach. Była poważna więc nie udało mi się jej wyleczyć do końca. Usiadłam obok niego na łóżku.
- Przez Amaterasu twój wzrok słabnie prawda? - zapytałam lecząc jego mała ranę na ramieniu. Nie odpowiedział.
- Spójrz mi w oczy… - szepnęłam, po chwili Itachi spojrzał mi w tęczówki.
- Widzisz mnie wyraźnie? - zapytałam. Nie odpowiedział. Podniosłam dłoń z której wydobywała się zielona chakra. Przyłożyłam do jego oczu. A jednak... Ściągnęłam dłoń i wstałam.
- Teraz widzę cie wyraźnie - odpowiedział w końcu.
- Tak jak myślałam twój wzrok słabnie... Nie możesz nadużywać amaterasu - szepnęłam.
- Przez tyle lat używałem Amaterasu i nic nie było, a teraz nagle tracę wzrok? - warknął.
- Może o tyle lat za dużo? - zapytałam oschle.
- Pieprzysz... - zaśmiał się gardłowo.
- Zanim w ogóle mi podziękować, że staram się ci jakoś pomóc to zachowujesz się jak totalny gbur. Zresztą od momentu kiedy Yoshike zginał - warknęłam.
- Nie potrzebuje twojej pomocy - uśmiechnął się kpiąco.
- To po cholerę przychodzisz do mnie bym cie wyleczyła? - zaśmiałam się gardłowo.
- Nie bo wielki pan Uchiha myśli, że jest Bogiem świata bo potrafił wymordować klan - dodałam. Na jego twarzy widziałam zdenerwowanie.
- Nic na ten temat nie wiesz wiec się zamknij!
- To może mnie oświeć !
- Nie jesteś tego warta... Całe życie byłaś tylko ciężarem. Gdybyś została w tym pieprzonym schronieniu Yoshike by żył . Ale nie, musiałaś pokazać jaka to silna jesteś gdzie gówno zrobiłaś. Gdybyś siedziała tam gdzie siedziałaś wróciłbym cały i zdrowy razem z Yoshike - jego ton był o wiele oschły niż wcześniej.
- Jak Naruto powiedział nie jesteś wart tego by nazywać się siostrą czwartego - prychnął. Spoliczkowałam go.
- Zamknij się... Nie wiesz co przeżyłam... Nie wiesz jak cierpiałam... Odeszłam z wioski bo starszyzna... A, zresztą po co ci to mówię... - warknęłam. Wyszłam z domku zostawiając Uchihe samego. Usiadłam na drewnianej balustradzie, plecami oparłam się o belkę z tyłu za mną. Jedną nogę miałam zgięta i trzymałam na balustradzie, a druga zwisała w dół na co nią poruszałam. Spojrzałam w niebo, czarne chmury zasłoniły ten błękitny jak morze widok. Z nieba zaczęły spadać pierwsze krople deszczu. Najgorsze wspomnienia wróciły, o których już dawno chciałam zapomnieć.  Dlaczego opuściłam wioskę? Bo... Eh... Przymknęłam oczy. Nie chciałam o tym myśleć. Chce zapomnieć.
Wyciągnęłam wisiorek spod koszulki, który dostałam od Minato. Naruto, czyż nie tak masz na imię? Uśmiechnęłam się. Może i masz racje, że nie zasługuje na miano siostry Czwartego Hokage. Ale to dzięki wszystko tobie się stało. Zacisnęłam dłoń na wisiorku. Spojrzałam w stronę drzwi od chatki. Usłyszałam jakiś huk. Zmarszczyłam brwi wchodząc do środka .
- Itachi? - zapytałam, wchodząc w głąb salonu. Nie usłyszałam odpowiedzi. Kiedy weszłam do pokoju Uchiha klęczał na ziemi plując krwią. Podeszłam bez słowa do niego, pomagając mu wstać.
- Będziesz jeszcze pluł? - warknęłam pomagając mu usiąść na łóżku. Nie odpowiedział. Prychnęłam cicho, a chłopak złapał się za głowę. Jego oddech był cięższy niż przed chwilą. Chwyciłam go za głowę, aby spojrzał mi w tęczówki. Jego źrenice były pomniejszone. Zmarszczyłam brwi.
- Połóż się - rozkazałam, nie zrobił tego. Chwyciłam go za barki, kładąc go siła na łóżko. Syknął z bólu. Pościłam to mimo uszu. Przyłożyłam ucho do jego klatki piersiowej. Trucizna?!
- Kiedy cię zatruli? - warknęłam. Nie odpowiedział. Teraz wiedziałam, że się z nim nie dogadam. Wzięłam swój płaszcz rwąc go i przywiązałam Uchihe do łóżka, aby mi się nie wiercił. Poszłam szukać jakiejś misek. Znalazłam tylko jedną i wiadro. Lepsze to niż nic. Nalałam do miski wody i postawiłam kołu łóżka. Wsadziłam w nią dłoń i wyciągnęłam ją razem z wodna kula. Nachyliłam się nad Uchihą i powoli zaczęłam kulę wpuszczać w jego ciało. Kiedy to zrobiłam przymknęłam oczy by się skoncentrować. Nie było jej wiele, lecz była to bardzo silna trucizną. Wyciągnęłam powoli kulę, a w środku niej znajdowały się plamki trucizny. Wypuściłam wodna kule do wiadra. Powtórzyłam ta czynność trzy razy. Był to bolesny zabieg więc Uchiha wyrywał mi się na wszystkie strony. Westchnęłam cicho czując każdą kropelkę potu na swoim czole. Kiedy wyciągnęłam z niego większa część trucizny, która nie zagrażała mu już życiu, przetarłam dłonią czoło. To jeszcze nie koniec. Złożyłam pieczęcie i przyłożyłam dłoń do jego serca. Uśmierzyłam mu cały ból . Jego oddech był już równomierny, lecz dalej był nieprzytomny. Pieczęć, którą złożyłam to specjalna pieczęć. Znam ją tylko ja i mój dawny mentor. Dzięki niej nie musiałam się bawić w żadne antidotum. Był minus tej techniki, strasznie osłabiała organizm właściciela. Kiedy skończyłam usiadłam na bujanym fotelu obok. Podkuliłam nogi pod siebie. Nie miałam nawet sił już głową ruszyć. Po raz kolejny ci pomogłam Uchiha... Przymknęłam oczy odpływając z tego świata.

_______________________________________________________

Nie jestem zadowolona z tego Rozdziału...Chyba 5 razy go pisałam na nowo...
Miała być walka Naruto z Yuną, ale wkręcił mi się film, że to jeszcze nie teraz. Postanowiłam najpierw ukazać w tym rozdziale więcej umiejętności Yuny i tak nie jestem do końca zadowolona. 
Następny Rozdział ukaże się za jakiś czas o ile weny nie stracę hyh .